wtorek, 29 marca 2011

Nic nowego

Wróciłem na rzeczkę, na której zaczynałem sezon. Liczyłem na wodę lekko podniesioną, ale się przeliczyłem. Wyciągnąłem 2 pstrążki po około 20 cm. Było też parę wyjść. Mam nadzieję, że jednak coś większego tam wyrosło i kiedyś to zobaczę.


niedziela, 13 marca 2011

Niewielu to zrozumie

Że kiedy w marcu temperatura wskakuje na ponad 10 C to TRZEBA jechać porzucać nad rzekę, powdychać tego mokrego powietrza. Nieważne, że jest się po antybiotykach, a choroba nie do końca puściła.
Zdecydowałem się wyskoczyć na inną rzekę, dużo bardziej na południe, w stronę gór. Zdziwiłem się, gdy nad rzeką zobaczyłem spore ilości lodu. Całe szczęście, mimo tego, woda była do łowienia.
Następna rzecz, która mnie zaskoczyła to sieczka fruwająca w okolicy rzeki. Standardowo też postanowiłem pogrzebać pod kamykami i poobserwować podwodną faunę rzeki.
Niestety przez te 3h rzucania nie doświadczyłem uderzenia, ani nie zobaczyłem żadnego pstrąga. Było to dziwne o tyle, że latem widać je prawe wszędzie. Chyba na łowienie tutaj jeszcze trzeba trochę zaczekać.
Wchodzenie po tych zboczach mnie wymęczyło, ale było warto. Brakowało mi takich widoków.

środa, 2 marca 2011

Wszystko topnieje

Wyskoczyłem znowu na ten sam odcinek, tylko zawędrowałem (spory) kawałek dalej. Na odcinku do stawu nie miałem żadnego brania, tylko wypłoszyłem parę pstrągów. Zahaczyłem zatopioną gałąź, więc skorzystałem z okazji i dobrze się jej przyjrzałem na brzegu - sporej dość drobnej czarnej widelnicy i parę chruścików domkowych.
Przy akwenie zdecydowałem trochę odpocząć i wchłonąłem trochę marcowego słońca. Było to o tyle dziwne, że większość stawu była jeszcze pokryta topniejącym się lodem. Zjadłem też kanapki, dzięki którym zapach cebuli unosił się wokół mnie.
Później ruszyłem dalej w dół rzeki i znowu wypłoszyłem parę pstrągów, przeważnie niewielkich. Jednym razem wychodząc zza drzewa, równolegle w rzece zauważyłem ucieczkę jednego, a z pod mojego brzegu wypłynął inny na przeciwny brzeg. Byłem pewny, że jak tylko się ruszę on ucieknie. Zza drzewa wyrzuciłem woblerka w górę rzeki. Ściąganie z nurtem nie pomogło. Więc wystawiłem kijek w drugą stronę, tak żeby przynęta nie spłynęła tak szybko, ale żeby pomachała chwilę ogonem przed rybą. To zadziałało. Pstrąg okazał się całkiem spory jak na tą wodę.
Dalej wyciągnąłem w podobny sposób innego mniejszego oraz wypiął mi się jakiś około wymiarowy.







To już chyba ostatni śnieg. Niedługo zaczynam muchowanie.