niedziela, 13 listopada 2011

Wszystko się kończy

Mając sprawdzonych większość miejscówek lipieniowych, pojechałem na pobliską Kwisę. Najładniejszy okres już zdecydowanie minął, bo prawie wszystkie liście leżą na ziemi. Rozkładając sprzęt, na wolnej wodzie widziałem zbiórki małej sieczki (czy czegoś w tym rodzaju, #20-#22 powiedziałbym). Okazało się, że to drobne lipienie. W głębszych dołkach odrobinę ponimfowałem, ale niestety bez efektu. Dalej zdziwił mnie widok gołego brzegu wyłożonego kamieniami. Okazało się, że w miejscu dawnego jazu jedna ze znanych osobistości postawiła MEW'kę. Plus jest taki, że jest ona jakiś kilometr poniżej zapory, więc nie szkodzi rzece aż tak mocno. Zbiórki ciągle występowały, ale były to lipienie jednego rocznika. Chyba tyle muchowania w tym roku.






Zaległości

Nie miałem ostatnio nastroju na bycie na bieżąco z wpisami. Wrzucę parę zdjęć z górnego Bobru i Skory. Z lipieniami niestety jest tragicznie. Okolica za to wygląda(ła) pięknie.














poniedziałek, 24 października 2011

Nie tak jak być powinno

Nie aktualizowałem ostatnio za bardzo bloga. W sumie to też nie jeździłem szczególnie dużo i efekty były także nieszczególne. Wrzucę parę zdjęć z okolicznego Bobru. Pominąłem znany mi odcinek (sam drobny lipień) i pojechałem w drugą stronę gdzie kiedyś zaczynałem łapać pstrągi na spina. Miałem tam kiedyś parę (dosłownie) sztuk podwymiarowego lipienia. Teraz niestety wszystkie wykryte ryby okazały się pstrągami. Cholera, na wymiarowe lipienie, na górny odcinek Bobru, mam teraz jakieś 80 km. Postaram się jeszcze, przynajmniej raz, tam wybrać. Oprócz tego mam w planach jeszcze jedną, dość dobrze znaną, rzeczkę. Trzymać kciuki !






wtorek, 4 października 2011

Czas na zmiany

Patrząc na mojego bloga można powiedzieć, że w ogóle nie mam efektów w łowieniu sensownych ryb. W rzekach z rybami jest naprawdę źle i PZW chyba nie ma zamiaru nic z tym zrobić. Ostatnio pojawiła się petycja w sprawie całkowitego zakazu zabierania pstrąga i lipienia. Będę bardzo wdzięczny każdemu kto ją podpisze.

http://www.petycje.pl/petycja/7892/_ano_killa_dla_pstrsga_potokowego_i_lipienia.html

To będzie dobry krok do poprawy stanu rzek. Nie wszyscy niestety widzą, że zabranie kompletu pstrągów, czy lipieni to ogromny cios dla rzeki.

sobota, 1 października 2011

Na Kaczawie

Było bardzo ciepło więc popołudniem wyskoczyłem na parę godzin. Lipienie, owszem, były, ale rozmiarowo nie zadowalające. Pierwszy raz łowiłem na tym odcinku. Ładny kawałek wody.




poniedziałek, 19 września 2011

W poszukiwaniu lipieni

Dałem ciała. Nie miałem czasu ani chęci wrzucać na bieżąco zdjęć, więc dzisiaj będzie taki mix. Poszukiwania lipieni trwają, ale efekty mierne. Za to są cieknące wodery i dziwni ludzie nad wodą, wmawiający, że na jakimś odcinku nie można łowić. Gość oczywiście nie miał racji, ale to mój błąd, że w to uwierzyłem. Wydawało mi się jak mieszkasz nad jakąś wodą - to jesteś na bieżąco co i jak. Ale jednak nie jesteś.







poniedziałek, 5 września 2011

Szprotawa

Fajne miejsca, w porządku ludzie. Bez muchowania. Jak na większości rzek, pozostały wspomnienia jakie lipienie tam pływały (40+ cm to była norma). Podobno były też takie powyżej 50 cm. Duża woda i przeważnie głęboka. Zwiedzanie nowych terenów to jest dobra sprawa, szczególnie jak po głowie kręcą się same problemy.



niedziela, 28 sierpnia 2011

Kotlina Kłodzka 2011

Tym razem na zachód od płynącej po środku Nysy Kłodzkiej. Bystrzyca Dusznicka to nieduża rzeka i ma swój urok. Była okazja pochodzenia wzdłuż jej nurtu i przekonania się co tam pływa. Pstrągi średnio reagowały na suche muchy i większość rybek padło na złotogłówki. Pstrągi miały zwykle 10-25 cm. Okolica bardzo ładna, ale to typowe dla tamtego rejonu. Ach - do rzeczy znalezionych w rzece mogę dołączyć arbuza (!)

sobota, 13 sierpnia 2011

To już nie wróci

Chociaż mam cichą nadzieję, że Kwisa się odrodzi. Miejscami widać małego lipienia z tegorocznych zarybień i to wszystko. Ryb nie ma i ludzie też na ryby już chyba nie przyjeżdżają.

Pamiętam jak na wakacjach spędzałem tu całe dnie. Rowerkiem na Kwisę, dużo kanapek i picia w plecaku. W największy gorąc standardowo leżakowanie na jakimś piasku. Do wieczora nimfa, a później lipienie zaczynały wychodzić i czasami udawało się coś złapać. Śmieszną zabawą było też szukanie przejścia na drugą stronę rzeki (z rowerem), bo miałem wodery tylko do ud.
To taka ironia, bo wtedy nie mogę powiedzieć, że miałem umiejętności, czy odpowiedni sprzęt. Much jeszcze nie kręciłem i łowiłem na takie dziwolągi, że aż dziw, że ktoś zdecydował się to sprzedawać. No, ale to ja chciałem zaoszczędzić i kupowałem najtańsze. Podobnie jak Polska teraz na autostradach.
A kiedy mam jako takie umiejętności, dobrej jakości sprzęt, odpowiednie ręcznie zrobione muchy - ryb nie ma. Spóźniłem się z tym muchowaniem o kilka(naście) lat.