piątek, 27 kwietnia 2012

To przyjemność

Przebywać nad wodą w taką pogodę. Na spokojnie można było wędrować w podkoszulku, ale z moim gardłem zostałem w koszuli. Same maluchy niestety reagowały na owady. Przynajmniej ochrzciłem mój nowo-stary kijek.




























Jako bonus dorzucam zdjęcia z przed paru dni, kiedy to zapomniało mi się zabrać kamery. Żałuję
 tego faktu, bo góry pokryte śniegiem wyglądały całkiem niesamowicie. Wpadłem na innego mucho-fanatyka, co mnie zdziwiło, bo to raczej kameralna woda. Efekty - obaj na 0.







piątek, 20 kwietnia 2012

Pojedźmy jak najdalej

Problemy ze zdrowiem mnie nie zatrzymały i wybyłem porzucać na małej rzeczce w dość odległej okolicy. Byłem tam raz, czy dwa. Kiedyś trafiłem tam na parę drobnych pstrągów. Teraz niestety nic.
Wracając zahaczyłem o moją małą ulubioną, ale było już późno i szybko zawinąłem. Miałem tylko jedno odprowadzenie. Mimo bólu gardła, dzień spędzony zacnie !








środa, 4 kwietnia 2012

Bezzadziorowe haki, cholera

To one stały się powodem, że spadł mi dzisiaj 40tak ! Woda była niska, a on uderzył z pod brzegu 2 metry przede mną. Ten i dwie następne ryby (20+cm) spadły niestety też. Zobaczyłem wykamieniowane brzegi pod skarpą jakiegoś zakładu. Ziemia się tam faktycznie obsuwała i nie dziwię się takiemu krokowi. Na innym odcinku miałem jeszcze 2-3 20-parocentymentrowe rybki. Na koniec straciłem woblerka ze zdjęcia na drzewie. To chyba znak, że czas muchowania niedługo.







niedziela, 1 kwietnia 2012

Jest postęp

Mimo, że za ciepło nie było, a wiatr był dość mocny, wybrałem się na moją, chyba najczęściej odwiedzaną wiosną, małą rzeczkę.
Byłem pozytywnie zaskoczony, bo nad wodą latała spora ilość widelnicy i sieczki. Niestety, jak co roku o tej porze, pstrągi nie są nimi zainteresowane. Chciałbym w końcu uderzyć z muchówką, ale na to jeszcze muszę zaczekać.
Miałem około 10 kontaktów, z czego większość się zapięła i niedługo potem wypięła. Wyholowałem dwie sztuki. Żadnych okazów nie zaobserwowałem.
Co ciekawe, po raz drugi w życiu, spotkałem na tej wodzie innego wędkarza - mieszkańca niedalekiej wioski, również ze spiningiem i woblerkiem na końcu żyłki, jak ja. Jak to zwykle w takich przypadkach, sporo czasu minęło na rozmowach na różne tematy - od muchy po łowienie kleni na chrabąszcze.