wtorek, 15 lutego 2011

Słońce, wiatr, lód, bagna, pstrągi

W końcu wolne i w końcu wyskoczyłem na moją małą rzeczkę. Parę drzew spadło i ciekawe dołki się porobiły miejscami. W każdym razie na początku spłoszyłem parę rybek. Jednemu pstrągowi wjechałem woblerem na ogon. Jacyś leśnicy przekopywali jakiś mały dopływik, przez co woda poniżej była mocno brunatna i pełna syfu.





Kawałek dalej było już lepiej i tam przy wolnym prowadzeniu woblerka zapiąłem pstrąga. Niestety po chwili się spiął. Niedługo później na ciekawej miejscówce wyciągnąłem następnego. Sytuacja była o tyle nietypowa, że pstrąg siedział na wodzie około 20 cm, a ja schodziłem w dół rzeki. On jakimś cudem mnie nie zauważył i miałem przyjemność oglądania jego całej wycieczki w kierunku woblerka i uderzenia.




























Później miałem okazję zwiedzić odcinek wpadający do stawu. Zwykle bagna nie pozwalają się tam dostać, ale teraz większość z nich była zamarznięta (chociaż parę razy się zakleszczyłem). Niestety nie widziałem tam żadnego ogona. Ominąłem staw i na zakręcie, niedaleko od ujścia ze stawu miałem kolejnego podobnej wielkości pstrążka. Zaczęło się ściemniać, więc zawinąłem.
Biorąc pod uwagę, że zwykle w zimie szczęścia do pstrągów nie miałem to był to całkiem udany wypad. Bardzo mnie jara ten brak śniegu. Mam nadzieję, że już tak pozostanie i wiosna nadejdzie jak najszybciej.


0 komentarze: