środa, 13 lipca 2011

21:57, kończę

W planach miałem sprawdzenie dolnej Kwisy i tam też podjechałem. Woda była w porządku, ale nie widziałem żadnej aktywności. Zamontowałem złotogłówkę i trochę poczesałem dołki i rynny. Niestety efekt zerowy. Trochę mnie to zirytowało, że tak fajna, typowo lipieniowa woda, jest pusta i nic się z tym najwidoczniej nie robi. Spakowałem graty i pojechałem w górę rzeki.
O 18.00 zameldowałem się na znanym mi odcinku. Na nimfę wyholowałem 2 niewielkie pstrągi. Dalej, nad jazem, przez długi odcinek ciągnęła się wolna, głęboka woda, więc zrezygnowałem i postanowiłem podjechać nad inną miejscówkę.
Oglądając rzekę widziałem pojedyńcze zbiórki, ale ryby były ostrożne i nie chciały brać mojego kudłacza. Dopiero gdy zrobiło się szaro pstrągi zaczęły intensywnie żerować. Stały całkiem blisko siebie i zbierały dość małe jętki. Sprawdził mi się tutaj wariant Red Tag'a. Wyholowałem z 6 sztuk, przeważnie takie 15-20, jeden trochę większy (foto 3). Minąłem krótkie bystrze i zauważyłem ciekawe zjawisko. Rzeka nade mną zaczęła ożywać. Stałem w dobrym położeniu, bo mimo, że było całkiem szaro widziałem wynurzające się pyski pstrągali. Spojrzałem pod nogi i zobaczyłem masę spinerów, martwych jętek, spływających w dół. Całe szczęście, miałem parę takich imitacji, z których oczywiście skorzystałem. Oprócz jednego drobnego, wyciągnąłem 27 cm (foto 4), drugiego podobnego i na koniec 33 cm (foto 5). Z tym ostatnim już była niezła zabawa.
Jętki przestały spływać i rzeka zasnęła. Spakowałem się i zawróciłem. Przez kilkadziesiąt metrów wracałem obok rzeki. W pewnym momencie jakaś ryba zrobiła zbiórkę niczym cegła wpadająca w wodę. Muszę tam wrócić. W poniedziałek jadę w góry (i tym samym na górskie pstrągi) , ale może uda się przed tym wyjazdem. Na Bobrze póki co i tak dalej puszczają dużą wodę.































0 komentarze: